Dzień 3 Hejka! Nie mogłem wczoraj wrzucić nowego posta z aktualizacją naszego położenia. Dlatego piszę dzisiaj ponieważ znaleźliśmy dostęp do internetu :) Otóż tak. Dzień zaczął się normalnie. Wstaliśmy, zjedliśmy, zapakowaliśmy samochody i ruszyliśmy z miejscowości Cheb w Czechach do Niemiec. Obraliśmy kierunek na Wurzburg. Droga piękna, widoki niesamowite, asfal bajka. Pogoda trochę gorsza niż wczoraj. Chłodniej, lekki deszczyk, ale dla samochodów może to i lepiej. Za sterami Borewicza siedziałem ja :) Wszystko szło znakomicie dopóki nie wjechaliśmy do miasta „Bejrut :)” i chcieliśmy się z niego wydostać na Wurzburg... Generalnie chodziło o to, że każdy drogowskaz kierował nas na miejscowość Weiden. Północ, południe, wschód, zachód i wszędzie na Weiden... Po kilku konsultacjach wyjechaliśmy na Wurzburg. Ja jeszcze szybciutko podregulowałem gaźnik i mogliśmy jechać. Samochody wiły się po serpentynach na górzystych terenach w otoczeniu nieziemskich skał. Taką malowniczą szosą dotarliśmy do Wurzburga i... jak zwykle... nie wiemy gdzie jechać. Przypomnę, że nie używamy GPS-ów. Kupiliśmy mapę Wurzburga i skonsultowaliśmy trasę z uprzejmym Panem, który tankował swoje auto na stacji benzynowej. Przystaneliśmy ne chwilę i zwiedziliśmy starówka Wurzburga w asyście pani przewodnik Katarzyny P. Szybkie siku i wjechaliśmy na Romantiche StraBe. I nagle po prawej stronie drogi zobaczyliśmy coś niesamowitego. Salon z klasycznymi autami? Od razu tam zjechaliśmy. Było zamknięte, ale nagle z budynku wyłonił się właściciel owego salonu. Przywitał nas z uśmiechem. Zaprosił na herbatę i miłą rozmowę. Oprowadził nas po całej posiadłości. Zobaczyliśmy mędzy innymi: Garbusa za 60 000 E, Thunderbirda, Mustanga `67 i wiele innych ciekawych klasycznych pozycji. Po rozmowie szefem Ascari.de i zrobieniu pamiątkowych zdjęć pojechaliśmy dalej. Zapadła noc i musieliśmy znaleźć jakiś nocleg. Po godzinie szukania zatrzymaliśmy się w jakiejś niemieckiej wsi i wynajeliśmy pokoje. Było za późno i za zimno na spanie w namiotach (około 5 stopni). Trzy szklaneczki grzesiowego winka i spałem jak dziecko. Dzisiaj kolejny dzień zmagań, który najlepiej by było opisać dzisiaj wieczorem. No ale zobaczymy czy Wi-Fi znajdziemy. P.S. Siedzimy teraz w malowniczym sklepie i fajnego człenia, który dał nam kawałek internetu i ma fajny sklep.
Witaj przechodniu! Oto daje Ci bliźniaczy blog maluchemdoparyza.blogspot.com nawiązujący do wyprawy Radom - Paryż 2013. Chciałbym przedstawić Ci drugiego uczestnika wycieczki. Poloneza "Borewicza" z 1982 roku. Blog ma na celu promować wyprawę do Paryża, która ma się odbyć w weekend majowy. Nie jest to zwykła wycieczka, a sprawdzian dla naszych aut rodem z PRLu. Drugim zadaniem jest zebranie ludzi, którzy wspomogą naszą wyprawę: doświadczeniem, częściami, złotóweczką, paliwem itp. Zapraszam!
niedziela, 28 kwietnia 2013
Dzień trzeci. Niemcy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Spoko sklep, spoko poroża na ścianie na ostatnim zdjęciu. Widać że gość kocha samochody i polowania. Ciekawe czy poluje na jelenie przy pomocy samochodów... Oślepiający blask reflektorów i strzał ze zderzaka ;)
OdpowiedzUsuńPozdro, oby Borewicz paliwo to tyle tylko że wąchał :D