wtorek, 30 kwietnia 2013

Dzień piąty. Francja!

Rano wjechaliśmy do Francji. Kupilismy litr oleju do Poloneza, napilismy sie kawy w przydrożnym Makdonaldzie i ruszyliśmy dalej. Francja przywitała nas krętymi dróżkami. Długimi podjazdami i stromymi zjazdami. Zatrzymaliśmy się na chwilę w celu zrobienia sobie paru zdjęć przy Jaskini Diabła :) potem ruszyliśmy stromym zjazdem w dół i tutaj wydarzyła się tragiedia... Tłumik w maluchu pękł, dźwięki dochodzące z malucha były przeraźliwe. Lekka załamka, ale pojechaliśmy do salonu Citroena. Tam zespawali nam łapy trzymające tłumik jak i sam tłumik. Niestety łapy nie wytrzymały nawet 15 min i trzebabyło znaleźć inny sposób mocowania. Miły francuz pomógł nam dając nam kawałek drutu, którym Bartek przymocował tłumik. Z takim tłumikiem dojechaliśmy do samego końca. Po drodze piękna Francja i przepiękne miejscowości, ale zauważyliśmy coś dziwnego. Na przestrzeni 100 km ani jednego człowieka, w domach pogaszona światła. W pewnym momencie pomyślałem, że wojna między koreą płn, a płd zaczeła się  na dobre i Francja została zbombardowana :) Jechałem już ponad 12 godzin Borewiczem i zacząłem przysypiać. Poprosiłem Rafała żeby mnie zmienił. Zasnąłem od razu na miejscu pasażera. Tak po 21 godzinach z paroma długimi postojami dojechaliśmy do Paryża. Za chwilę idziemy zwiedzać. Pozdrawiam!


















poniedziałek, 29 kwietnia 2013

Dzien czwarty. Niemcy c.d.

Wstalismy wypoczeci i gotowi do dalszej jazdy. Niemieckie precyzyjne sniadanko. Potem pakowanie aut i w droge! Dalej Romantische StraBe. Wjechalosmy na chwile do malowniczej miejscowosci Dinkelsbuhl gdzie odwiezilismy niesamowity sklep. W srodku dwa zabytkowe motory i meble ze starego amerykanskiego salonu fryzjerskiego. Pomowilismy chwile z wlascicielem. Bartek z Kasia kupili pamiatki. Ja napisalem do Was posta i wrzucilem zdjecia. Na koniec wpisalismy sie do pamiatkowej ksiegi i zrobilismy pamiatkowe zdjecia. Wlasciciel sklepu Tante emma Dinkelsbuehl (szukajcie na FB) zamiescil zdjecia i film z naszego odjazdu oraz krotko wspomnial o naszej wyprawie :) jechalismy ciagle Romantische StraBe. Po drodze w maluchu peklo jedno mocowanie tlumika, polonez jak zwykle gasl, w obu autach cos sie caly czas dzialo z rozrusznikami, ale mlotek, popych i wszystko dziala. Zwienczeniem trasy byl zamek Neuschwanstein i oczywiscie pamiatkowe Foto! Mielismy lekkie zaleglosci i nagle powstalo lekkie cisnienie zeby nadgonic. Co nie do konca bylo dobrym pomyslem, bo noc spedzilismy na parkingu przy drodze w towarzystwie tira ze slowacji. Bartek i Kasia rozbili namiot i nocowali pod Alpejskim niebem. Rafal stwierdzil ze nie chce mu sie rozbijac namiotu, wiec spalismy w aucie. Rano wstalem lekko polamany, ale przynajmniej bylo cieplo. Podczas reperowania malucha i jego mocowania tlumika Bartek zapomnial przykrecic odkrecone sruby i podczas stromego podjazdu z malucha buchal siwy dym. Okazalo sie, ze olej zalewal rozgrzany tlumik i stad owy dym. Naprawy Bartosz dokonal na miejscu. Rano wstalismy i ruszylismy do Francji skad do Was pisze, ale o tym
dniu w kolejnym poscie :)

Stan Borewicza

Dolane 1,4 L oleju, spalanie okolo 9,7 na sto km. (obciazenie: bagaznik dachowy, caly bagaznik auta i pod sufit toreb na tylnej kanapie). Cisnienie oleju w normie, temperatura w normie, brak wyciekow, zepsuty rozrusznik. Tzn. Raz dziala, raz nie.

Przejechalismy okolo 1800 km :) mialo byc mniej, ale przez nasze bladzenie tak sie dzieje :)

Jest w ogole tyle do opowiadania, ze na pewno wszystkiego nie napisalem. FOTO pozniej. Teram nie mam czasu i slabe lacze.

Pozdr




























niedziela, 28 kwietnia 2013

Dzień trzeci. Niemcy.

Dzień 3

Hejka!
Nie mogłem wczoraj wrzucić nowego posta z aktualizacją naszego położenia. Dlatego piszę dzisiaj ponieważ znaleźliśmy dostęp do internetu :)
Otóż tak. Dzień zaczął się normalnie. Wstaliśmy, zjedliśmy, zapakowaliśmy samochody i ruszyliśmy z miejscowości Cheb w Czechach do Niemiec. Obraliśmy kierunek na Wurzburg. Droga piękna, widoki niesamowite, asfal bajka. Pogoda trochę gorsza niż wczoraj. Chłodniej, lekki deszczyk, ale dla samochodów może to i lepiej. Za sterami Borewicza siedziałem ja :) Wszystko szło znakomicie dopóki nie wjechaliśmy do miasta „Bejrut :)” i chcieliśmy się z niego wydostać na Wurzburg... Generalnie chodziło o to, że każdy drogowskaz kierował nas na miejscowość Weiden. Północ, południe, wschód, zachód i wszędzie na Weiden... Po kilku konsultacjach wyjechaliśmy na Wurzburg. Ja jeszcze szybciutko podregulowałem gaźnik i mogliśmy jechać. Samochody wiły się po serpentynach na górzystych terenach w otoczeniu nieziemskich skał. Taką malowniczą szosą dotarliśmy do Wurzburga i... jak zwykle... nie wiemy gdzie jechać. Przypomnę, że nie używamy GPS-ów. Kupiliśmy mapę Wurzburga i skonsultowaliśmy trasę z uprzejmym Panem, który tankował swoje auto na stacji benzynowej. Przystaneliśmy ne chwilę i zwiedziliśmy starówka Wurzburga w asyście pani przewodnik Katarzyny P. Szybkie siku i wjechaliśmy na Romantiche StraBe. I nagle po prawej stronie drogi zobaczyliśmy coś niesamowitego. Salon z klasycznymi autami? Od razu tam zjechaliśmy. Było zamknięte, ale nagle z budynku wyłonił się właściciel owego salonu. Przywitał nas z uśmiechem. Zaprosił na herbatę i miłą rozmowę. Oprowadził nas po całej posiadłości. Zobaczyliśmy mędzy innymi: Garbusa za 60 000 E, Thunderbirda, Mustanga `67 i wiele innych ciekawych klasycznych pozycji. Po rozmowie szefem Ascari.de i zrobieniu pamiątkowych zdjęć pojechaliśmy dalej. Zapadła noc i musieliśmy znaleźć jakiś nocleg. Po godzinie szukania zatrzymaliśmy się w jakiejś niemieckiej wsi i wynajeliśmy pokoje. Było za późno i za zimno na spanie w namiotach (około 5 stopni). Trzy szklaneczki grzesiowego winka i spałem jak dziecko. Dzisiaj kolejny dzień zmagań, który najlepiej by było opisać dzisiaj wieczorem. No ale zobaczymy czy Wi-Fi znajdziemy.

P.S. Siedzimy teraz w malowniczym sklepie i fajnego człenia, który dał nam kawałek internetu i ma fajny sklep.