czwartek, 14 marca 2013

Ruszamy!

Na wstępie chciałbym Wam opisać jak do tego doszło, że stałem się posiadaczem Poloneza.
Była zima 2012 roku. Od paru miesięcy śledziłem ogłoszenia w internecie. 205 gti?, Golf I? Duży fiat? Szukałem czegoś wyjątkowego, aż w końcu w maju 2012 roku zobaczyłem ogłoszenie. Szok! Zdjęcia rewelacyjne, oferta całkiem niezła, głos przez telefon znał się na rzeczy i od samego początku wiedziałem, że rozmawiam z koneserem. Dogadaliśmy i ruszyłem razem z Rafałem (drugi właściciel auta) do Dąbrowy Górniczej. Na miejscu kolejny szok, nie mogłem uwierzyć w to co widzę. Ówczesny właściciel, Marcin opowiedział nam wszystko o tym modelu z dokładnością co do milimetra. Polonez odpalił, pojechał, przegląd techniczny przeszedł i mogliśmy spokojnie wracać do domu. Szybka decyzja... Jedziemy na kołach. Po co laweta. Dojedzie! Podróż w stylu Top Gear. W połowie drogi zapaliła się kontrolka ładowania... alternator padł, a właściwie wypadł kabelek który mocowany był na kołek. Jedziemy dalej. Korek, roboty drogowe jak to w Polsce, silnik zaczyna się grzać, zjechałem na pobocze, a właściwie zepchnąłem auto na wyłączony pas z ruchu. Diagnoza - wiatrak od chłodnicy nie kręci się. Telefon do Sławka - mechanika starej daty. Po krótkim instruktażu i spięciu dwóch kabelków wiatrak zaczął się kręcić i ruszyliśmy na ostatnią prostą do Radomia. Po dojechaniu na miejsce wyłączyłem Borewicza i już nie uruchomiłem... Z braku ładowania akumulator padł...

O samym planie wycieczki, trasie, noclegach itp. dowiecie się z www.maluchemdoparyza.blogspot.com - Nie będę powielał wpisów Bartka. Skupie się na opisaniu historii mojego Poldka.

Mam nadzieje, że nie dostanę komentarzy w stylu: "Ściągasz od maluchemdoparyza" itp. Robię to specjalnie, żeby wypromować obydwa blogi. Jak mówi stare, radzieckie porzekadło... Im więcej tym lepiej! Im więcej Was tym dla nas lepiej

AVE!

polonez 1500 dzień po zakupie

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz